sobota, 28 listopada 2015

Wielka chmura myśli




Zastanawiam się czy uda mi się odpowiednio ułożyć dzisiaj słowa, bo wielka chmura myśli jest ciężka do okiełznania.. Wygląda to mniej więcej tak : 




Mam nadzieję, że jakoś dam radę, dzisiaj bowiem, oprócz tego, że książkowo, to będzie też ciut wspomnieniowo i introwertycznie. Dodam kilka obrazków jeśli ktoś już w tym momencie stwierdził, że wieje nudą :) Siostra uświadomiła mi ostatnio, że jedno z mało kreatywnych pytań mających na celu (chyba?) zagajenie rozmowy to: "dlaczego jesteś smutna/zła?". Dokładam jeszcze: "Czemu się nie odzywasz?". Mam wrażenie, że część osób wychodzi z założenia, że kiedy jestem sama nieustannie pożądam kontaktu z innym człowiekiem i rozrywki, bo inaczej wciąż się umartwiam i jest mi źle. Otóż obalam powszechnie funkcjonujący mit. Naprawdę przez większość czasu dobrze mi samej :) Nie oznacza to oczywiście, że non stop siedzę zamknięta w czterech ścianach czytając książki, wpatrując się w monitor i obżerając czym popadnie. No dobrze, zjadłam w czwartek opakowanie śmietany 18%. Ale po prostu nie mogłam się oprzeć ;) W każdym razie lubię ludzi, ale nie lubię tłumów. Lubię koncerty, kino, teatr, ale nie lubię klubów z migającym stroboskopem i dudniącej muzyki bez głębszego sensu. Czasem trzęsą mi się ręce, bo tak po prostu mam. I czasem lubię być sama, bo tego potrzebuję - tak celem wyjaśnienia :)

                                          


Jednak rzadko tak naprawdę jestem sama, ponieważ nawet dzisiaj, kiedy zagłębiałam się w książkę, wyglądało to w ten sposób : 


:)

Właśnie mija rok od kiedy zamieszkałam w kawalerce, gdzie powstały najbardziej intensywny wpisy tego bloga. Przeczytałam 43 książki - dużo, czy mało? Właściwie nie wiem. Numerowałam i z przyzwyczajenia pewnie nadal będę to robić. W każdym razie ja i kot lubimy to mieszkanie. Był czas, ze ktoś chciał je z nami dzielić, ale chyba jesteśmy za mało fajne, bo nie wytrzymał z nami długo. Stop. Jesteśmy zbyt fajne :) Lubię tu wracać po pracy i gotować obiady. Lubię też, kiedy odwiedzają mnie znajomi i cztery ściany wypełniają szepty i śmiech. Nie lubię myć podłóg, za to polubiłam zmywanie, czego się po sobie nie spodziewałam. I przyzwyczaiłam się do nowych dźwięków, hałasów, skrobania i stukania. Nawet jeśli mieszka ze mną duch, to jest raczej mało zauważalny ;) Pamiętam, że pierwsze noce spędziłam z latarką obok poduszki. Gdzieś w głowie kołatały mi wtedy słowa piosenki 'Little talks' zespołu Of Monsters and Man :  


'Nie lubię przechadzać się po tym starym, pustym domu
Złap mnie więc za rękę przejdę się razem z tobą moja droga
Schody skrzypią gdy kładę się spać przez co nie mogę zasnąć
To dom mówi ci, abyś zamknęła oczy'


Choć uwielbiam oryginał, to tym razem umieszczę tu równie dobry cover : 





Życzę sobie i kotu, żeby nadal mieszkało nam się tutaj tak samo dobrze jak do tej pory. I żeby kiedyś ktoś nas zechciał na trochę dłużej. Bo samotność jest fajna. Ale kiedy dzieli się ją z kimś to jest jeszcze fajniejsza :)

Vonnegut miał rację i faktycznie tak bywa że : 



ale wierzę mimo wszystko, iż : 

Dziękuję, że jesteście.

Tymczasem książkowo dzisiaj dwie pozycje. W przypadku pierwszej z nich nie potrafię jednak być obiektywna. Daruję sobie grafiki, bo i tak ten wpis został wystarczająco urozmaicony ;)

42. Małgorzata Musierowicz - Feblik

Ciekawe, że sprowadzając się tutaj, zaczynałam czytać Wnuczkę do orzechów. W pewnym sensie zatoczyłam koło. W dzieciństwie wszystkie jej książki wydawały mi się idealne i nieskazitelne. Teraz oczywiście dostrzegam sporo błędów. Widoczna również jest powtarzalność. Przymykam oko, kocham bowiem Borejków. Jeśli można mieć fikcyjną, alternatywną rodzinę, to właśnie oni tworzyli taką dla mnie i jestem za to autorce niesamowicie wdzięczna. Ignasia również polubiłam, choć mimo wszystko ciut większą sympatią darzę Józinka ;)

43. Andrzej Stasiuk - Nie ma ekspresów przy żółtych drogach

To dość intrygujący zbiór felietonów i esejów. Niektóre stylem dość mocno przypominają reportaże Hugo-Badera. Już sam tytuł przyciąga. Nie ma ekspresów. Ale czasem uda się złapać stopa. Być może ktoś podrzuci nas furmanką. Ewentualnie pójdziemy pieszo i odkryjemy rzeczywistość na nowo. Można czytać wybiórczo. Nie trzeba zapamiętywać numeru strony i rozglądać się za czymś, nadającym na zakładkę. A na zachętę cytat:

"Pojadę z niewielkim bagażem i jak ognia będę unikał nadmorskich kurortów. Plaże latem przypominają średniowieczne wizje piekła. Nauczę się pięćdziesięciu włoskich słów i sprawdzę, jak się podróżuje w tamtych stronach autostopem. Zabiorę lekki śpiwór i oszczędzając na hotelach, tu i ówdzie prześpię się pod gołym niebem. Oczywiście będę się bał tarantuli, ale wino pozwoli ukoić ten lęk. (...) Tak siedzieć na rynku nieznanego miasteczka, albo wsi w obcym kraju, to jest jak czytać piękną książkę. Trochę się rozumie, ale resztę trzeba sobie wyobrażać. Ludzie wykonują gesty takie jak w twoich stronach, ale ich znaczenie nie jest do końca znane. Tylko zwierzęta, koty i psy, zachowują się tak jak wszędzie i reagują raczej na zapach ciała i ciepło głosu niż na wygląd i słowa. Taki jest mój naiwny plan."

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie, jesteście ZBYT fajne, nie za mało :)
    Też tak czasem mam, że lubię pobyć sama...
    A cytat z Vonneguta aż sobie zapisałam, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń