sobota, 25 listopada 2017

Zrób mi dobrze literami

Pamiętam początki akcji: „Nie czytasz – nie idę z tobą do łóżka”. Pomyślałam sobie wówczas, że pomysł genialny. I absolutnie nie należy interpretować od razu hasła jako: czytasz – idę z Tobą do łóżka. Nie! To za proste i nie działa w ten sposób. Wówczas pewnie portale randkowe przepełnione byłyby fotkami pseudoczytaczy, a w klubach i pubach wszyscy wyposażeni byliby w dzieła Dostojewskiego, Żeromskiego albo Cobena. Swoją drogą interesująca wizja, ale jednak prawdziwe wyjątki są bardziej wartościowe niż sztuczne tłumy. Promocja czytelnictwa nie musi trzymać się sztywnych i zakurzonych ram, które od dawna już nie działają na potencjalnych czytelników. W moim osobistym przekonaniu, czytający mężczyźni są znacznie bardziej atrakcyjni. Może wiąże się to z tym, że należę do grona osób, które najzwyczajniej podnieca mózg. Nie należy tu jednak podążać tropem Hannibala Lectera. Innych móżdżków również nie konsumuję. Ale narząd piękny.
Oczywiście nie dotyczy to czytania wszystkiego. Muszę zmartwić szerokie grono. Odpadają ulotki z Tesco, czy Biedronki, etykiety z Domestosów i daty ważności z twarożków. Odpada również Gazeta Polska i Atlas Kotów – wybacz Jarku. Panowie, serio. Z książką w dłoni, niezależnie, czy jest to klasyka, fantastyka, reportaż, biografia, kryminał czy sensacja, macie +20 do atrakcyjności. Może papierowe czytadło nie rozświetla tak pięknie twarzy jak ekran ajfona, ale jest zarazem najpiękniejszym filtrem jaki znam. A od filtra już tylko krok do flirtu. Właściwie wystarczy zamienić dwie literki ;)

(Pan Mariusz Szczygieł, który zagości jeszcze na samym końcu)



Odnośnie czytania, miałam ostatnio okres, w którym kilkanaście razy zabierałam się do rozmaitych książek i kompletnie mi nie szło. Był czas, gdy pochłaniałam kilka dzieł tygodniowo, tymczasem teraz zabierałam się za 4-5 na raz i jeśli skończyłam jedną było dobrze. Winą obarczam jesień. Owszem bywa czasem fajna, ale powoduje wzmożoną potrzebę snu, a to zdecydowanie nie sprzyja literackim podróżom. Bardziej pijackim, lub też kocykowym, herbacianym, przytulanym, czy drzemkowym. Na szczęście udało mi się częściowo przerwać złowrogi impas. Zatem jak przystało na sobotę idealną, czytam. Obecnie jest to najnowszy kryminał pani Lackberg, ale tuż za nim plasują się opowiadania Toma Hanksa i reportaż Aleksandry Boćkowskiej: „Księżyc z Peweksu”, który zaczęłam i zapowiada się niezwykle smacznie. Wracając jednak na moment do p. Lackberg, jakie to urocze, że w Szwecji pisarze są celebrytami. Owa autorka na przykład, brała udział w tamtejszej edycji „Tańca z gwiazdami”. Nie zaliczam się wprawdzie do osób oglądających podobne programy, nie chodzi tu również o konstatację nad jego wartością, jednak to niezwykłe, że pisarze w kraju, który wszak nie znajduje się od nas znowu tak daleko, są doceniani i rozpoznawani. U nas z kolei, prezentuje się to odwrotnie, a co za tym idzie groteskowo. Celebryci piszą książki i niestety najczęściej są to bardzo słabe pozycje, z których największą radość czerpią jak mniemam ghostwriterzy. Patrząc z perspektywy stricte bibliotekarskiej, oddycham ze spokojem mając świadomość, iż czytelnictwo jeszcze nie umiera. Jednak boję się, że dojdzie do sytuacji, w której dorośli przestaną pokazywać dzieciom jak fajny i niesamowity jest czas spędzany z książką. Chciałabym żyć w kraju, gdzie czytanie znajduje się na szczycie najprzyjemniejszych rozrywek stworzonych przez ludzkość. I chciałabym wciąż widzieć zachwyt w oczach osób, które przeczytały właśnie coś niezwykłego i dzielą się tym ze mną gdy przychodzą do biblioteki.




Dzisiaj udostępniam film z cyklu: „Pokaż swoje książki” z Mariuszem Szczygłem. Ale polecam gorąco również pozostałe odcinki, jak i cykl „Czytanie to awantura”. Dzięki przyjemnym rekomendacjom zacnych ludzi, można znaleźć dla siebie kilka perełek na długie wieczory J