środa, 24 października 2018

Je-sień


Odeszła babcia. Wprawdzie odeszła już dawno, ale teraz tak namacalnie również. Mam nadzieję, że po drugiej stronie nic już nie boli. Mam nadzieję, że spotkała bliskich. Mam nadzieję, że znów nas pamięta.
Cmentarz jest ogromnie nostalgicznym miejscem. Odnoszę wrażenie, że nie są tam potrzebne słowa. Same myśli splatają się ze wspomnieniami, krążą tuż nad naszymi głowami, by unieść się później wyżej... i wyżej... Przypominam sobie czasem niepozorne chwile, które z Nią dzieliłam. Szereg wyjazdów. Spacery. Smak pierwszych w życiu frytek. Mleko w tubce. Szpitale i rehabilitacje. Lato w ogrodzie. Beztroskie momenty. Reminescencje, które chciałabym umieścić pomiędzy dwiema szybkami i zakopać, jak "pamiątki" z dzieciństwa. One zostaną. Są chwile, których nie da się zapomnieć. Będą już na zawsze. Bo mimo, że babcia goniła mnie po domu z sokiem pokrzywowym, to jednak mocno trzymała za rękę, kiedy spacerowałyśmy brzegiem morza lub wspinałyśmy się po górach. I była babcią, która opowiadała bajki. Miała mnóstwo historii. Lubiła przytulać. Potrafiła pocieszyć, pomóc na ból brzucha i gardła. Naklejała plasterki. I robiła pyszne obiady. A kiedy się śmiała, to dookoła robiło się jasno.



Wzruszenia

Mój synek robi się coraz większy. Czuję jak się obraca i wyobrażam sobie małe foczki tuż przy brzegu jakiejś zatoki. Chciałabym teraz na nie patrzeć, głaskać i leżeć w cieniu z chłodnym, egzotycznym napojem. Okrutnie bolą mnie plecy. Mam ostre zapalenie dziąseł. Potrzebuję odpocząć, przestać na chwilę czuć. I dlatego są momenty kiedy oddzielam się od siebie. Jestem poza. Nie potrafię wytłumaczyć racjonalnie, ale to ogromnie pomaga. Tymczasem wzruszają mnie opadające liście. Łzy wyciskają mi drobne, ludzkie gesty. Ktoś pomaga uprasować, wyprać, dostaję ciuszki i kosmetyki... Karma wraca wtedy, kiedy trzeba. To cholernie miłe. Zostałam chwilowo bez pieniędzy, ale mam za to wsparcie. Czuję się bezpiecznie. Mogę się rozpadać, bo mam siłę by się skleić i umocnić. Mimo wzruszeń jestem silniejsza niż kiedykolwiek. 
Dziękuję.

Zaczytanie

Kiedy potrzebuję bardziej się zatracić, zanurzam się pomiędzy słowa. Wieczory z książką od zawsze stanowiły w moim życiu jeden z najprzyjemniejszych filarów, który szanowałam i kultywowałam z dziką przyjemnością. Ostatnio wciąż sporo elementów kryminalnych. "Żonę mordercy" i "Złodzieja kości" polecam świadomie i z pełną odpowiedzialnością. Coben trochę mnie rozczarował. Jego "W głębi lasu" było pierwszym kryminałem, który czytałam do 4:30 rano z zapartym tchem. W przypadku "Nie odpuszczaj" nie ma efektu wow. Szkoda. Natomiast laureat Nike, Marcin Wicha stworzył coś bajkowego. Pierwszy raz chyba tak bardzo urzekła mnie powieść, która zdobyła tę nagrodę. Magia słów, spokojne dawkowanie, ciepły humor i szczypta ironii. Wszystko sprawia, że do owej książki podchodzimy podobnie jak do wykwintnego dania w restauracji. I żałuję, że tak szybko nastał koniec. Bo dalej jestem głodna i wciąż chciałabym więcej.

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz