piątek, 17 czerwca 2016

Miłość, wuwuzele i dziwne choroby


Zakochałam się w nim. Serio. Wierzę, że tym razem jest to miłość, która nie przeminie po kilku miesiącach, a jedynie stanie się dojrzalsza i piękniejsza. Wierzę, że pokonamy wszelkie trudności i z odwagą będziemy kroczyć w przyszłość, która okaże się jak z bajki; czasem z nutą tkliwości, czasem odrobiną przemocy, ale głównie.. będzie po prostu fascynująca. Prędkość czytania zwielokrotniona, wygoda, zwiększona ilość ciekawych pozycji, które można przybrać podczas czytania, możliwość pochłaniania książek podczas konsumpcji posiłków... Ach... Poza tym nocą słyszę tykanie zegara, pomrukiwanie kota i leżę w ciemności jedynie z delikatną poświatą ekranu wokół. No... poza dniem wczorajszym.
Ja rozumiem, że jest Euro i wczoraj grała Polska. Rozumiem  też, że nasi zremisowali z Niemcami  0:0. Rozumiem emocje. Ale wuwuzele najchętniej uznałabym za nielegalne narzędzie szatana i zakazała sprzedaży. Grupa, która wracała ze strefy kibica, zrobiła przystanek pod moim domem. Chciałoby się rzecz „śmiechom nie było końca”, ale to nie był śmiech. To był dziki ryk i pisk instrumentów w połączeniu z niemożebnym fałszem  podczas wykonywania utworów ‘Za te oczy zielone’ i ‘Kamień z napisem love’. Repertuar bogaty i jakże ambitny. Przed godziną drugą przyjechała policja i zgarnęła towarzystwo, próbujące protestować, że wszak Polska wygrała, a oni po cichutku świętowali. Cóż, mamy prawdopodobnie odmienną definicję ciszy, która różni się o sporą ilość decybeli... 



Dziś natomiast, zamiast błogo unosić się w objęciach Morfeusza do godziny dziewiątej z małym hakiem, zostałam zmuszona odwiedzić lekarza. Mały guzek w okolicach  ucha. Mam  nadzieję, że faktycznie przepisany antybiotyk pomoże, bo nie uśmiecha mi się dzielenie ciała z jakimś dokuczliwym cholerstwem. Gdyby było mniej dokuczliwe, raczej też nie byłabym zachwycona. Zachwyt jednak pojawił się, kiedy okazało się, że w poczekalni przede mną znajduje się tylko jedna osoba. Wybór innej przychodni po przeprowadzce na drugi koniec miasta był prawdziwą i namacalną dobrą zmianą ;)

***

Katarzyna Puzyńska – Więcej czerwieni


Pierwsza książka, którą przeczytałam na czytniku, a zarazem druga autorki. Saga o policjantach Lipowa łudząco przypomina perypetie bohaterów z Fjallbacki Camilli Lackberg. Oczywiście nie jest to nieudane naśladownictwo, ale całkiem przyjemny kryminał, który pochłaniamy z narastającą ciekawością. Nie jestem pewna, czy w przypadku  powieści, jakby nie było, opisującej zbrodnię można użyć sformułowania: „książka lekka i przyjemna”, ale tu niezwykle mi to pasuje. Irytuje mnie jedynie główna bohaterka. Czytając książki pani Lackberg, szczerze polubiłam Ericę. Tu natomiast Weronika autentycznie wkurwia. I nie będę szukać innego, grzeczniejszego słowa, którym  mogłabym zastąpić ów wulgaryzm. Po prostu to właśnie robi, więc synonimy nie zadziałają jak magiczne lekarstwo. Aczkolwiek jestem dumna, że posiadamy tak zacną, rodzimą sagę kryminalną. Jeśli ilość tomów zbliży się do dyszki, również nie będę się gniewać. Może uda się wysępić dodatkowy regał do biblioteki...



Jojo Moyes – Zanim się pojawiłeś


Kochacie wzruszające powieści wytrącające z równowagi? Lubicie otoczkę romantyzmu po zakończeniu naprawdę dobrej historii, podobną do tej tuż po wyjściu z kina i zderzeniu z rzeczywistością? Przeczytajcie koniecznie. Zdecydowanie bez makijażu. Z nastawieniem, że wciągnie dość mocno. Nie pamiętam kiedy przeczytałam ostatnio jakiś romans. Nie jest to mój ulubiony gatunek, bo ckliwość i romantyczność już dawno we mnie umarła. Tu skusił mnie zwiastun filmu, bo ileż można tkwić w tych samych gatunkach? Wprawdzie jeszcze nie dojrzałam do Daniele Steel, ale Jojo Moyes trafiła do mojego serca i wszystkich kanalików łzowych. (Szczerze przyznaję, że nie mam pojęcia ile ich jest, ale sądząc po reakcji organizmu przy ostatniej stronie – obstawiam  tysiąc). Nie mam najmniejszego zamiaru spoilerować. Chciałabym jedynie zaznaczyć, iż bohaterów łatwo pokochać. Może się starzeję, ale miałam gdzieś, że rysy psychologiczne nie były dopracowane do perfekcji. Wiem, że Wam też nie będzie to przeszkadzało. Ostrzegam, że być może będziecie zmuszeni wymknąć się do sklepu po ciastka. Ale czy to nie jest cena, którą warto zapłacić w obliczu prawdziwej miłości i szeregu życiowych tragedii? Bierzcie te z czekoladą i orzechami bez zastanowienia ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz