niedziela, 14 lutego 2016

Nieco inaczej



Dzisiaj garść przemyśleń. Nazbierało się ich trochę i postanowiłam przelać tutaj. Będzie zatem kilka słów o księżach odwiedzających mieszkania oraz o Walentynkach. Może być odrobinę patetycznie. Jeżeli Was to nie interesuje, zachęcam do opuszczenia strony. Służy do tego krzyżyk w prawym górnym rogu. Jednocześnie informuję, że kompletnie subiektywny przegląd literacki oraz filmowy już wkrótce. 

Hej kolęda, kolęda

Na wstępie zaznaczam, że nie mam zamiaru za pomocą tego wpisu rozpoczynać jakiejkolwiek kontrowersyjnej dyskusji. Ot, pragnę umieścić jedynie kilka własnych przemyśleń. Styczeń i luty to w naszym kraju czas, gdy odbywa się tak zwana Kolęda. Księża odwiedzają ludzi w celu rozmowy, wspólnej modlitwy i poświęcenia domu. Nie ukrywam, że nie jestem osobą wierzącą. Owszem, kiedyś byłam, jednak zostałam tak wychowana i nie widziałam innych opcji. Pod wpływem zdobytej wiedzy i doświadczeń zmieniłam swoje poglądy. Ale wracając do tematu - zdaję sobie sprawę, iż owe wizyty stały się tradycją, jednak wciąż ich nie rozumiem. Może faktycznie, ma to sens w małych społecznościach, gdzie kościół jest centralnym punktem odniesienia i wszyscy się znają. Wówczas wizytę duchownego można potraktować jako odwiedziny znajomego, który troszczy się o nas i interesuje naszymi radościami i smutkami, bo taka właśnie jego rola. Jednak w większych miastach nie widzę możliwości integracji. Księża podczas jednej wizyty nie są w stanie poznać kilkunastu tysięcy parafian. Może spytają o zdrowie, pracę itp. ale nie oszukujmy się, nie nastąpi dzięki temu zacieśnienie relacji. Gdyby faktycznie religijne społeczności zostały podzielone na mniejsze grupy, a każda z nich posiadała duchowego opiekuna, wówczas miałoby to sens, w obecnej sytuacji natomiast, nie jestem w stanie odnaleźć logiki. Widzę jedynie sporą dawkę rutyny pozbawioną celu, który prawdopodobnie przyświecał podobnym wizytom w dawnych czasach. 



Czy z niektórymi tradycjami nie jest tak, że przyjmujemy je bezkrytycznie nie zastanawiając się nad ich logiką i sensem? Urządzamy ogromne wesele biorąc pożyczkę, bo "tak trzeba"? Chrzcimy dzieci, posyłamy je do komunii, "bo tak należy", bo "wszyscy tak robią"? Nie mówię oczywiście o osobach, dla których wiara jest integralnym i ważnym elementem życia. Przypatruję się temu nieco z boku, bo mnie osobiście to nie dotyczy, jedynie śmieszą nieco pytania: "Kiedy się ustatkujesz?" Hmm.. a czy już tego nie zrobiłam? :) Mieszkam sama z kotem - znak, że coś jest ze mną nie tak ;) Owszem, może tak jest w opinii innych. Być może kiedyś faktycznie spotkam kogoś, z kim będę chciała spędzić resztę życia, bądź jego kawałek. Ale na siłę i pod presją nie mam zamiaru szukać, bo mija się to z celem. Odmienność rodzi podejrzenia. Odstajesz od ogółu - źle. A ja przyznaję, że czasem celowo używam kontrowersyjnych wypowiedzi. Z premedytacją zdarza mi się założyć kolorowe - tak odmienne od wszechobecnych szarości - ubrania i wyjść na ulicę. A nawet - o zgrozo! - czasem myję okna w niedzielę. I wiecie co? Cholernie dobrze mi z tym życiem na krawędzi ;)

Walentynki


Niektórym warto przypomnieć, że osoba, z którą dzielą życie, to nie wrzód na dupie, ale ukochany/ukochana. Ktoś, kogo wybraliśmy z tłumu obcych osób.  Z kim potrafiliśmy przegadać całe noce. Ktoś, kto sprawił, że przy pierwszym pocałunku kolana stawały się miękkie. Osoba, dla której potrafiliśmy wstać o niebotycznie wczesnej porze i pobiec do piekarni po świeże bułki. Warto pamiętać o pierwszych dreszczach, trzymaniu się za ręce i przytulaniu na ławce w parku. I fakt, zgadzam się, że święto przyszło do nas z Zachodu. Ale może taka była potrzeba? Owszem, mamy w czerwcu Noc Kupały i warto byłoby przywrócić ją do życia, ale dlaczego również nie zapożyczać? Nie krytykuję, choć single zazwyczaj bojkotują. Może dlatego, że nie jestem sfrustrowana. Wszechobecna komercja i kiczowate prezenty przerażają, ale wierzę, że jest sporo kreatywnych osób, które wymyślą coś lepszego od serduszka mówiącego 'I love you' głosem pijanego kastrata, parówek Besos od Magdy G. lub róży z brokatem w prezencie. Szanujcie się wzajemnie. Nie rozstawajcie z głupich powodów. Niech magia trwa.

Początkowo miałam nie wrzucać tutaj żadnej ckliwej piosenki z jutuba. Tym bardziej nie miał to być żaden cover. Bywam jednak czasem nieprzewidywalna i zaskakuję samą siebie ;)









2 komentarze:

  1. Kilka lat temu miałam w parafii świetnego proboszcza, było tak swojsko. Gdy odszedł na emeryturę odwiedzaliśmy go. Zawsze zdrabniał nasze imiona. Znał nas dobrze. ;) A do kościoła chodziło się z przyjemnością. Teraz gdy słyszę, że "kostka na cmentarzu drogo kosztowała... opłacajmy groby na cmentarzach..." itp., a w kościele zimno (kiedyś było ciepło) - widzę jak dużo się zmieniło.

    A Walentynki? Może to głupie, ale choć raz chciałabym dostać kiczowate serduszko ;) bo nigdy nic nie dostałam w tym dniu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz dopiero zobaczyłam, że mój komentarz nie został dodany.. jak to??
      Ponawiam zatem :

      Są zawody w których powołanie pełni kluczową rolę.
      Do takich należy również bibliotekarz ;)

      Serduszko oraz butelkę na marzenia mam dla Ciebie i Twojego W. do przekazania przy najbliższej okazji :)

      Usuń