wtorek, 11 kwietnia 2017

Narodziny

Im więcej człowiek ma narzuconego na plecy ciężaru, tym więcej musi użyć siły, żeby udźwignąć te wszystkie traumy. Akcja i reakcja. Im większy jest opór, tym większą musi mieć siłę. Trauma jest poezjotwórcza. Przerabianie traumy jest sztuką i paliwem do twórczości. 


Lubię obserwować wiosnę. Pierwsze zielone listki drżą podobnie jak ja. Pąki pokryte są drobnym puchem. Tabuny ptaków i koncerty, które nigdy się nie nudzą. Coroczne odrodzenie. Doznawanie po raz kolejny, lub też po raz pierwszy. Bo inaczej.. mądrzej, z odmiennym zachwytem. Są chwile, kiedy mam ochotę położyć się na ziemi i oddychać razem z nią. Spokojnie i głęboko. Nie myśleć o strachu, wyzbyć się obaw i lęku. Nie chcę być nowym człowiekiem. Chcę tylko być sobą nieco silniej.
Przesilenie wiosenne odrobinę mnie nadgryzło. Chwile z książką zastępowały liczne drzemki i wędrówki po nierealnych krainach. Już właściwie udało się odpocząć. Wyrównać oddech. Jednak poranne wstawanie nadal bywa okrutną torturą. Coraz rzadziej mam również ochotę spotykać się z innymi ludźmi ze względu na ogrom wysiłku jaki mnie to kosztuje. Ja wiem, że wielu moich znajomych czerpie ogromną przyjemność ze spotkań towarzyskich, a mnie to przeraża i osłabia. Mam swój świat, który stworzyłam i chronię.. i są osoby, które do niego dopuszczam. Jednak źle się czuję, kiedy ktoś ze swoim krzykiem, entuzjazmem i ekstrawertyzmem wpada nagle strącając doniczki. Nie obraża mnie w najmniejszym stopniu stwierdzenie, iż jestem aspołeczna. Cóż. Może nigdy nie będę królową parkietu, za to wieczorem chętnie usiądę pod rozgrzanym murem i popatrzę w milczeniu na gwiazdy. Nie rozkręcę żadnej imprezy i nie wypiję nigdy wódki, ale chętnie opowiem kilka prawdziwych bądź wymyślonych historii przy kubku z mocnym earl greyem. Musi wystarczyć.

***

Kilka razy już siadałam przed komputerem, by złożyć kilka zdań i tutaj umieścić. Zdarzało się to po wieczornej kąpieli, z herbatą, talerzem pełnym ciasteczek albo w środku nocy, kiedy bezsenność odwiedzała mnie nagle i bez zapowiedzi. Wciąż zapominam, że wystarczy zacząć.. Chwycić pierwsze zdanie, a później już z górki.. Tymczasem, zapełniam wspominane już wcześniej karteczki mechanicznym pismem i ulotnymi myślami.. Po czasie, kiedy je odnajduję zastanawiam się, dlaczego w momencie pisania, było to dla mnie tak bardzo ważne? A co jest ważne teraz?
Przede wszystkim miłość, harmonia, zrozumienie, ciepło i akceptacja, które naprawdę czuję.
Pozbawione "ale", bez "zmień", "powinnaś" i "musisz".
Niesamowite uczucie, które dogłębnie przenika światłem.
Dzięki temu po raz pierwszy udaje się uwierzyć w niemożliwe.


12. A. Morawska - Twarze depresji
13. K. Boni - Ganbare! Warsztaty umierania.
14. L. Moore - Niżyński. Bóg tańca

Tak, przeczytałam tylko trzy, inne w strzępach. Właściwie Ostania pozycja również nie jest doczytana, jednak coś zaczęło mnie strzelać, kiedy z rzeczowej i ciekawej biografii powoli zaczęła się wyłaniać tandetna sensacja. Takimi raczej gardzę. Toteż porzuciłam i nie żałuję. Twarze depresji ogromnie ciekawe i choć nie wszystkie postacie wzbudziły moje zainteresowanie, to jednak większość w prosty i mocny sposób opisała swoje zmagania i doświadczenia związane z chorobą.

Ganbare w dosłownym tłumaczeniu oznacza: "Trzymaj się! Dasz sobie radę!" To zbiór reportaży o Japonii poprzez pryzmat tsunami. Jak radzić sobie w obliczu zagrożenia? W jaki sposób przerobić traumę? Lektura momentami trudna i wytwarzająca złudne, ale mocno realistyczne uczucie zanurzenia pod wodą. Polecam, bo warto. 

Dzisiaj już stąd znikam, ale do przeczytania wkrótce.. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz