poniedziałek, 28 listopada 2016

Pożegnanie jesieni

Pokonał mnie listopad. Choć próbowałam złagodzić jesień, dotknąć wiatru i wyłuskać bezpośrednio z aury czyste przyjemności, nie udało się. Towarzyszy mi zatem osłabienie, mało ciekawy kaszel, katar i podwyższona temperatura. Spacery z owymi towarzyszami nie należą do najprzyjemniejszych, zatem te realne, po ulicach miasta, które bardzo lubię, szczególnie nocną porą, zamieniam na bardziej metafizyczne. Muzyka sączy się jednostajnie, kot zalega opierając swoją sierścistość o moje biodro, a ja odbywam liczne podróże literackie. Nie potrzebuję biletu i walizki. Nie chcę znać celu. Wprawdzie obecna niedyspozycyjność sprawia, że owe wyprawy niejednokrotnie łączą się z onirycznymi ścieżkami, jednak czasami, poniekąd dzięki temu, są znacznie ciekawsze. 
Grudzień zbliża się i rozjaśnia szarości.
Jeszcze szeleszczą liście, a już skrzypi śnieg.
Wybielmy się zatem. Zeszronujmy i rozśnieżmy.
Zapraszam!

Książkowo

Biografia Tomka Beksińskiego w dużej mierze opiera się na listach i wspomnieniach jego znajomych. Poznajemy go bardziej, poprzez bliskie mu osoby, bądź takie z którymi miał sporadyczną styczność. Obraz, który dzięki temu zyskujemy jest dokładniejszy niż ten, zbudowany z informacji zaczerpniętych z książki p. Grzebałkowskiej, bądź dzienników Zdzisława. Polecam, choć końcowe fragmenty mocno dotykają i bez ostrzeżenia chlastają po twarzy zostawiając ślad na dłużej. Skończyłam w środku nocy. Siedziałam w ciszy nad kubkiem zimnej już i bardzo mocnej herbaty paląc papierosa i drżąc. Potrzebuję czasem po lekturze większej dawki milczenia. Przerwy. Ale również bliskości drugiego człowieka. Tomek też potrzebował. Szukał. Pragnął. Przez długi czas wierzył, że uda mu się znaleźć.  Rozumiem również oburzenie p. Weissa towarzyszące jego wrażeniom po obejrzeniu "Ostatniej rodziny". Kto nie zna szczegółów z życia rodziny Beksińskich, może fałszywie odebrać ukazane sceny traktując je, jako pewnik. Ale, jako że o filmie słów kilka zawarłam w poprzednim wpisie, nie ma sensu powielać owych spostrzeżeń. Chwilami.. trochę za bardzo utożsamiałam się wrażliwością Tomka.. Kiedy czytałam jego listy, znajdowałam w nich fragmenty własnych myśli. Jednakże on miał w sobie więcej tajfunów i huraganów. U mnie to silny wiatr nad łąką, polem i lasem. Sieje niepokój w łagodności. U niego czynił spustoszenie w chaosie. Tomkowi się nie udało. Ja wciąż jeszcze cicho i nieśmiało, lecz coraz mocniej wierzę. Czuję  akceptację zamiast braku zrozumienia. Ciepło, miast dystansu. Jeszcze nie rozumiem. Wciąż się dziwię. Lecz łaknę, pragnę i chcę się zanurzać coraz bardziej. 


Przeczytałam również listy Wisławy Szymborskiej i Kornela Filipowicza. Najlepiej w życiu ma twój kot, bo jest przy Tobie pisała noblistka. Mimo to, nie zdecydowała się nigdy zamieszkać z Kornelem. Listy są proste, ale urzekające delikatnością. Swoją krótką formą przypominają wiadomości tekstowe, które jak mniemam w dzisiejszych czasach przypadłyby pisarzom do gustu. Zagłębiając się w szczegóły korespondencji zauważyłam, że szala mojej sympatii przechyliła się w stronę pana Kornela. Ujął mnie zarówno swoją inteligencją jak i sposobem pisania. Człowiek posiadający liczne zainteresowania, pasje, talent listeracki, a jednocześnie delikatność, czułość i finezję. Planuję w najbliższym czasie przeczytać jego biografię, a także zapoznać się z filmami, do których stworzył scenariusze. Ach, niech doba trwa dłużej niż 24 godziny!




Prawdę mówiąc, książek, które pochłonęłam jest nieco więcej, ale pozwolę sobie rozwinąć to w kolejnym wpisie. Nie chcę być gołosłowna, ale nadzieję pokładam, iż jeszcze w tym tygodniu choć kilka świeżych zdań tutaj zbuduję.


Filmowo

Czasem wracam do starych, znanych mi już produkcji próbując spojrzeć na nie inaczej, dostrzec to, co wcześniej mi umknęło, bądź też ocenić obrazy pod innym kątem. Istnieje kilka filmów, z którymi chciałabym spędzić kilka grudniowych wieczorów. Ostatnio jednak, natrafiłam na film "The Witch" Roberta Eggersa, który jako jeden z nielicznych należących do kina grozy ostatnich lat, spełnił moje oczekiwania pokładane w owym gatunku.

 Zarówno muzyka, obrazy jak i całość formy sprawiła iż degustacja dzieła stała się niezwykle smaczna w odbiorze. Mamy tu zarówno sugestywne i stopniowe budowanie napięcia jak i doskonałą grę aktorską bohaterów. Ich nadmiar nie przytłacza, natomiast silne są emocje, które wzbudzają. Motyw lasu, który jest dla mnie ciekawy i fascynujący. Niewinność w zderzeniu z siłami ciemności i cienka granica pomiędzy bezpieczeństwem pokładanym w bogu, a złem czającym się tuż obok. Dylemat dotyczący zagadnienia wiary. W co wierzyć? Co jest prawdziwe? Czy postępujemy słusznie, a może nie widzimy błędów prowadzących do tragedii?.. I wreszcie motyw wyzwolenia, o którym nie chcę zbyt dużo pisać, by nie zdradzać fabuły, ale do filmu gorąco zachęcam, nie tylko zwolenników horroru, ale wszystkich pragnących skosztować dobrego kina.

Muzycznie

Z domu, w którym spędziłam pierwsze lata mojego życia pamiętam stary gramofon. Małą gąbeczkę do czyszczenia zamkniętą w białym pudełku oraz zestaw płyt stojących na półce tuż obok. Wśród nich znajdowała się również ta, po odtworzeniu której, w głośnikach rozbrzmiewał głos Leonarda Cohena. Kojarzył mi się ze spokojną atmosferą, harmonią i długimi, sennymi wieczorami. Kiedy trafiłam na ostatnią płytę od razu wiedziałam, że nie są to zwyczajne piosenki wciśnięte na wielobarwny krążek. Zagłębiałam się zatem w dźwięki stopniowo odczuwając zarówno niepokój jak i pogodzenie się twórcy z nieuchronnym losem. To chyba najpiękniejszy testament, z jakim miałam styczność. Harmonijne brzmienie dopracowane do perfekcji. Płynność dotykająca emocje bez rękawiczek. Piękno ukryte w prostym, wymownym i wiarygodnym przekazie. Życie to narkotyk, który przestaje działać - powiedział Cohen. Będąc zatem na egzystencjalnym haju kłaniam się nisko, chyląc czoła artyście, który odszedł zostając na zawsze.



PS 
Mimo mroźnych poranków i bezsennych nocy..
Mimo, że skończyła mi się kawa i zapomniałam o nowej.. 
Mimo przeziębienia i gorszego samopoczucia.. 
Mimo tego, że czasem zamiast założyć sweter, lęk przywdziewam.. 

To niezaprzeczalnie najpiękniejsza jesień w moim życiu.